maj 20 2004

Jesienny deszcz


Komentarze: 0

Zb

Zbawienne „cześć” wypowiedziane na koniec ich wspólnego wieczoru wypowiedziała z uśmiechem na ustach. Przypomniało jej się jeszcze tak niedawne ‘cześć’, to jakże zbawienne cześć zapowiadające w końcu kończące się spotkanie. Z tym właśnie wspomnieniem, z uśmiechem jakże głupkowatym błądzącym na jej ustach, szła, w rytm kropli spadających z pochmurnego nieba. Samochody mijały ją, skrzętnie omijając nogawki jej spodni. Nagle, poczuła nieodpartą pokusę czuć krople spadające po jej policzku i rozmazując jej mocny tego wieczoru makijaż. Opuściła parasolkę. Kroczyła delikatnie stąpając po mokrym chodniku. Czuła się wreszcie wolna. Zupełnie wolna, jak ptak.
Była taka radosna. Ta radość, wydarzenia dzisiejszego wieczoru i dnia. Ten pokaz aikodowca i karate wywołały w niej wspomnienia. Boże-pomyślała, przecież On uczy się karate. Ta myśl przeszyła ją dzisiaj powodując bolesne ukucie w niezagojonej ranie. Wtedy, pierwszy raz pomyślała o nim W TYM SENSIE. Teraz nadszedł ciąg dalszy. Wspomniała wszystkie wieczory spędzone razem. Każde spotkanie rozpoczynające się czułym spojrzeniem i pożegnania zakończone pocałunkiem we włosy. Takim, jaki ona uwielbiała.
Przypomniał jej się dawno zapomniana, a niegdyś ulubiona złota myśl.

„Dopiero oddalenie, tęsknota i smutek
otwierają nam usta do zwierzeń,
pozwalają nam ocenić
przeżyte już szczęscie
Któreśmy uważali za oczywiste
i niewzruszalne”

Tak, to zupełna prawda. Dopiero teraz po tych kilku miesiącach dostrzega brak tej czułości z jego strony. Tego wiecznego zainteresowania, poczucia, że jest się kochaną. Codzienne, czasem nawet kilkakrotne telefony w ciągu dnia, pod byle pretekstem. A to zapytać się, czy szczęśliwie doszła do domu, odprowadzając Go. A to, bo właśnie wracając ze szkoły przechodził koło budki, wychodząc na wieczorny spacer, czy nawet by się nie pogniewała, kiedy szybko skończyła się karta telefoniczna(, o czym zdążył ją poinformować).
Wtedy tego nie doceniała. Jego zabiegów, czułych słówek, delikatnych pocałunków w czółko. Tego wspaniałego poczucia bezpieczeństwa w jego otwartych ramionach, które koiły jej smutek. A teraz? Teraz była samotna. Zdradzona, oszukana, zraniona. Choć udaje twardą kobietę, choć uraz po człowieku, który TAK KOCHAŁ dalej boli, choć obiecała sobie, że nigdy więcej, że…
Upłynęło wiele czasu po tamtych wydarzeniach, po tym cholernym rozczarowaniu i głębokim bólu. Wie już, że niebyła to tylko jego wina, że brała, w zamian nic nie dając. Wie, gdzie popełniła błąd, wie, że miała władze, tą władze, która ma kobieta nad mężczyzną. Wtedy tego nie wykorzystała. Teraz jest za późno. Too late…
Na samo wspomnienie tego czasu łza kreci mi się w oku a serce bije niezagojoną jeszcze raną. Czy to źle, że wspominam Go już nie z bólem, a z tęsknotą…?
Teraz nie pozostało niej już nic innego jak samotne spacery w strugach deszczu.
koleta : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz